Fundacja ma na celu przypominać Rodzicom i Opiekunom Osób Niepełnosprawnych, że ONI TEŻ SĄ WAŻNI

BLOG HISTORIE

Nie dajcie sobie wmówić, że z tego dziecka „nic nie będzie”!

Wiele zawdzięczam mojej mamie, która od początku bardzo dużo ode mnie wymagała. Tłumaczyła mi, że życie dla osób takich jak ja nie jest łatwe, a ludzie są często okrutni. Zawsze mi powtarzała, że mam być inteligentna, mam mieć dużą wiedzę, być oczytana i ciekawa świata.

Bo otoczenie będzie mnie oceniać przez pryzmat wózka niestety i muszę być lepsza od reszty. Mimo strachu o mnie wypychała w świat, do ludzi, nawet jeśli słyszała głupie uwagi rodziny, że po co to robi, bo Ja i tak nic nie osiągnę. Finalnie to ona miała rację, a reszta, no cóż, na szczęście teraz milczy… Choć muszę przyznać, że przez wiele lat miałam do niej pretensje o zbyt wysokie wymagania, wywieranie presji.

Jako osoba dorosła jestem jej za to wdzięczna, bo w wielu sytuacjach nie jestem zależna od osób trzecich.

DZIECIŃSTWO

Moje dzieciństwo było zwyczajne. Spędziłam ten czas z rówieśnikami. Do zerówki chodziłam ze zdrowymi dziećmi. Przez pierwsze 3 lata szkoły podstawowej też. Potem ze względu na bariery architektoniczne przeszłam na nauczanie indywidualne.

Jednak nie czułam się odizolowana od innych dzieci. Chodziłam do szkoły na imprezy, koleżanki przychodziły do mnie do domu, miałam mnóstwo znajomych na ulicy, z którymi się bawiłam , rozmawiałam, patrzyłam jak grają w klasy, robią wygibasy
na trzepaku. Rodzice zabierali mnie nad wodę, jeździłam z nimi pod namiot, na wakacje. Nigdy nie dali mi odczuć, że się mnie wstydzą. Do mojej normalności dążyła mama, która widziała jak jej mama poddała się psychicznie chorobie, a ludzie wokoło tylko się rozczulali, zamiast realnie wesprzeć.

SAMODZIELNOŚĆ

Do 15 roku rodzice mi pomagali praktycznie w każdej czynności dnia codziennego. Dlaczego? Otóż zaczęłam bardzo wcześnie dojrzewać i układ kostny tego obciążenia nie wytrzymał, łamałam nogi na potęgę. Do 13 roku życia wciąż w szpitalach. Rodzice wyręczali mnie po prostu z troski i strachu o moje bezpieczeństwo. W końcu przyszedł temu kres za sprawą zespołu, który pracował w ośrodku dla osób z niepełnosprawnościami w Konstancinie.

Tam trafiłam na mądrego kierownika internatu w liceum ekonomicznym, który powiedział, że albo będę samodzielna, albo muszę opuścić placówkę. Najpierw mnie nauczyli wszystkiego: ubierania, przesiadania się na wózek, zmiany pampersa, a potem był egzamin, który przeszłam i zostałam tam dwa lata. Co prawda ze względu na poziom trudności nie do przeskoczenia dla mnie, musiałam plan zastania księgową porzucić, ale zyskałam pełną samodzielność w funkcjonowaniu. Liceum dokończyłam w domu, na warunkach nauki indywidualnej, po czym zdałam maturę i dostałam się na studia.

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Dzisiaj cieszę się, że jestem samodzielna na tyle, na ile pozwala mi moja niepełnosprawność. Jestem w stanie się ubrać, przebrać, umyć, wsiąść na wózek i do samochodu( wynalazek jakim jest deska transferowa jest super), ugotować, posprzątać, wyprać, wyprasować, zająć się psem. Pracuję, działam w wolontariatach, ukończyłam studia. Ćwiczę sama 5 razy w tygodniu, ale nigdy rehabilitacja nie przysłoniła mi życia. Żyłam zawsze normalnym życiem, bo nie jestem swoją niepełnosprawnością.

Często słyszę, że jako osoba z niepełnosprawnością czegoś nie powinnam. Jak reaguję? Mówię: „Ok. Zawrzyjmy układ. Ja Ci dam moją niepełnosprawność i wszystkie tego konsekwencje, a Ty mi swoje zdrowie. Idziesz w to? Odpowiada mi wymowna cisza…Dodaje wtedy” Dopóki to Ja płacę cenę swojej niepełnosprawności nikt, kto nie jest na moim miejscu, nie ma prawa mi mówić w jaki sposób mam żyć. Nikt.”

Jestem dumna z tego co osiągnęłam w życiu. Moja historia może nie jest łatwa, ale jest moja. Bardzo się cieszę, że w ramach Fundacji będzie mi dane podejmować tematy ważne, ciekawe.

Jako osoba z niepełnosprawnością powiem tak. Drodzy rodzice wasze dziecko wiele potrafi zdziałać, zrobić, osiągnąć, pod warunkiem jednak, że na to pozwolicie, nie dacie się zdominować opinii ” specjalistów”, którzy wielokrotnie powtarzają, że z dziecka nic nie będzie, niczego nie osiągnie. To nieprawda, o czym najlepiej świadczy mój przykład.

 

Agnieszka Sobecka

Ambasadorka Fundacji

1 komentarz

  1. W mojej rodzinie od strony Taty niepełnosprawność u niektórych osób była dla mnie i nadal jest czymś naturalnym. Żadna z nich nie chciała być traktowana inaczej, niż osoby zdrowe. Wręcz powiedziałabym, że żyły w pełni i czerpały wiele. Nie zawsze z dobrym skutkiem, ale to była ich świadoma decyzja. Zawsze będą dla mnie wzorem siły i determinacji, by móc osiągać cele i spełniać marzenia. Tego samego chcę dla swojego syna, by nie bał się podejmować wyzwań, nawet jeśli nie wszystko się uda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz również polubić